Bardzo lubię wspominać dawne czasy, kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem i całe dnie spędzałam bawiąc się beztrosko na dworze. Kiedyś na mojej ulicy znajdował się sklep, który był moim ulubionym miejscem i który pojawia się w moich snach do dziś.
Zamrażarka przeszklona była zajmująca
Jak tylko dostałam parę złotych od rodziców, to od razu biegłam je tam wydać. Oczami wyobraźni jestem w stanie odtworzyć nawet wygląd tego sklepu: białe ściany, zielone kafelki na podłodze, lada i witryna chłodnicza, przy której zawsze stała uśmiechnięta pani z zabawnie przyciętą grzywką. Po drugiej stronie stała szafa chłodnicza, w której stały równe rzędy schłodzonych napojów. Było to wybawieniem podczas wakacji, kiedy po graniu w piłkę na boisku zawsze przychodziliśmy ze znajomymi po coś do picia i jakieś czipsy do sklepu. Mnie zawsze najbardziej kusiła witryna cukiernicza, na której wyłożone były przeróżne ciastka – drożdżówki, jagodzianki, pączki i co tylko jeszcze można sobie wymarzyć! Zawsze byłam łasuchem, więc kiedy trzeba było wybrać sobie tylko jedną rzecz ze sklepu, którą mama zgodziła się kupić nadprogramowo, wybierałam właśnie wyroby cukiernicze. Choć muszę przyznać, że wypełniona po brzegi lodami zamrażarka przeszklona była równie zajmująca. Czasami oglądałam lody tylko przez szybkę, tęsknym wzrokiem, a czasami przerzucałam je jeden za drugim szukając ulubionego smaku. Były to piękne czasy – teraz już nie ma tego sklepu. Budynek, w którym się mieścił, stoi teraz pusty już od blisko dziesięciu lat.
Pamiętam, że było mi przykro jak sklep splajtował, bo w okolicy nie mamy teraz żadnego innego sklepu spożywczego – najbliższy znajduje się jakieś piętnaście minut drogi od mojego domu. Jest to pewne utrudnienie, ponieważ nie można już skoczyć szybko po brakujący składnik do obiadu, tylko trzeba iść do znacznie oddalonego sklepu.